Tagi

, , , , , ,

Pod wiatr

[Las Mori’Anth]

Pod wiatr - banerek

FRAGMENT PIĄTY

Cisza lasu była przytłaczająca, ale on lubił ciszę. Szedł w skupieniu leśnym szlakiem obracając w dłoniach czerwony kamień, po który specjalnie wybrał się do salneryjskich kopalni. Tak jak się spodziewał, nowo odkryte złoże niosło ze sobą ogromne możliwości. Złożył zamówienie na dwie skrzynie czystych kryształów i drugie dwie takich ze skazą. Wiedział, że inwestycja szybko się zwróci.

Czuł magiczne ciepło, jakim kryształ odpowiadał na jego zaklęcia. Co mógłby z nim zrobić? Może jakąś broń? A może coś, czym mogłyby bawić się dzieciaki? Dawno już nie robił magicznych zabawek. Ostatnią chyba…

Zatrzymał się w półkroku. Znajdował się na polanie, z której wyraźnie było widać cały zlot. Kolorowe namioty, drewniane daszki, placyki – mistrz Tornel lubił się spóźniać, by móc podziwiać widok już tętniącego życiem miasteczka czarownic. Fakt, że w ciągu życia zdarzało mu się to raptem czwarty raz, ale gdy jako trzynastolatek przybył na swój pierwszy sabat, miał to szczęście, że spóźniony jeden dzień zobaczył tamto obskurne pole namiotowe i zakochał się w tym widoku. Oczywiście połajanka go nie minęła, ale nic sobie z tego nie robił. Przecież to nie jego wina, że utknął na pół dnia w kopalni przez zawał. Całe szczęście nikomu nic się nie stało.

Zlot u podnóża góry był piękniejszy od wszystkich poprzednich. Aż chciało się go namalować. O, może na powierzchni tego kryształu? Mógłby tak rzucić zaklęcie, by uformowało się w widoczek namiotów przycupniętych u podnóża góry. Gdy zaczynał się uczyć magii nawet nie pomyślałby, że coś takiego jest możliwe, ale czterdzieści lat praktyki dawało rezultaty. Nie bez powodu został mianowany mistrzem.

Uśmiechnął się i ruszył, tkając bardzo delikatne zaklęcie ognia we wnętrzu kryształu. Patrzył, jak obraz z jego umysłu pojawia się powoli wewnątrz nierówno ociosanego kamienia. Tu góra, tu drzewko i namiocik… I jeszcze jeden. Tutaj beczka.

Nagle ziemia zatrzęsła się pod jego nogami. Z grymasem spojrzał na krzywą beczkę… No zupełnie, jakby ktoś go szturchnął w czasie rysowania.

Schował kryształ do kieszeni płaszcza i spojrzał w kierunku namiotów. Coś tam się działo. Skupił się na drganiach powietrza i sięgnął do pasa, który ozdobiony był różnymi amuletami. Odnalazł palcem jeden z nich i sięgnął do zaklętego w nim zaklęcia, by wzmocnić swoje zmysły. To właśnie ich harmonijna współpraca pozwalała czarownicom doskonalić się w używaniu magii, a także w jej postrzeganiu. Poczuł kolejny, bardzo delikatny wstrząs i jego umysł natrafił na jakąś obecność…

– Czym… Kim…? – ale nie dokończył pytania. Wiedział, że nie uzyska odpowiedzi, jakby jeszcze nie nadszedł na to czas… Jednak sam fakt, że dostrzegł tę świadomość nie był czymś, co zdarza się często. Ba! Takie rzeczy nie zdarzają się nawet rzadko! Co takiego dało mu dostęp do myśli tego stworzenia?

Wyszukał inny kryształ na swoim pasie. Było to bardzo stare zaklęcie, które otrzymał od swojego mistrza. Pozwalało ono na odczytanie natury dowolnego przedmiotu czy istoty – bardzo rzadki talent. Wiedział, że nie będzie mógł go użyć przez kolejnych kilka miesięcy, jeśli sięgnie po nie teraz, ale coś mówiło mu, że powinien…

Jego magia dostroiła się do zaklęcia starego mistrza, a umysł przebijał się przez natłok wrażeń tej drugiej świadomości. Wewnętrzny, magiczny zmysł nazywany przez czarownice głęboką świadomością, zaczął dostrzegać plątaninę myśli nie jednego, lecz wielu ludzi… Jak wielu? I czy tylko ludzi?

W końcu odnalazł to, czego szukał. Salli! Zatem to jej umysł dał mu dostęp do tej świadomości. Niczym przez opary gorących źródeł Sazamu mignął mu umysł potężnej czarownicy, ciotki Salli, Kiminoom. Uśmiechnął się pod nosem na samo wspomnienie tego, jak kombinowała, by przyjął na nauki jej siostrzenicę. Zrobiłby to i bez tych machinacji. Wyczuwał w dziewczynie ogromną magię i chciał jej pomóc ją odkryć. Efekty nie były co prawda zadowalające, ale…

Nagle dotarł zaklęciem do samego centrum tego kłębowiska umysłów, które zostały zupełnie nieświadomie wplątane w to całe zamieszanie… Zatrzymał się w miejscu i padł na kolana, czując potężną magię, która odepchnęła go brutalnie. Poczuł, jak obydwa używane przez niego zaklęcia pryskają, a kryształy pod jego palcami pękają, uwalniając magię…

Tornel dyszał ciężko. To coś tam w środku… Potężny umysł i magia ukryte silnym zaklęciem. Umysł ten był niejednorodny, typowy dla symbiozy pana i chowańca. Która czarownica była w posiadaniu tak silnej magii? Kto rzucił na nią tak szczelnie izolujące ją od świata zaklęcie? Rozpoznał je, było zmienione, ale gdzieś na obrzeżach wyczuwał, że było dostrojone do jednego z jego amuletów. Tylko że nie było żadnej czarownicy czy czarownika, który mógł rzucić taki urok i do tego zakląć go w jego amulecie… A przynajmniej nie pośród żyjących.

– Co oni tam robią?… – spytał słabo. Podniósł się czym prędzej i biegiem ruszył w kierunku głównego placu. Nawet nie zauważył, że niedokończone zaklęcie uleciało z czerwonego kryształu, gdy ten wypadł z kieszeni, i przycupnęło na suchej trawie, chcąc nakarmić zaklęty w nim ogień.

Pod wiatr - banerek

POSZUKIWANIA

FRAGMENT PIERWSZY | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | OSTATNI