Tagi

, , , , , ,

Tajemnica kalendarza

[Świat Wiedźmy]

Tajemnica kalendarza - 00

 

FRAGMENT PIERWSZY

Norgark obudził się z przeczuciem! A w zasadzie to właśnie owo przeczucie obudziło jego. Zawsze wiedział, że jest mu pisane coś innego niż wszystkim innym mieszkańcom wioski. Nie miał pojęcia, co to takiego, ale wiedział, że nie nadaje się do życia w podziemiach, gdzie olbrzymie tunele tworzyły wraz z jamami skomplikowany labirynt. Legendy jego ludu mówiły o tym, że cała ta wielopoziomowa niczym gniazdo termitów konstrukcja została wyżłobiona przez olbrzymie Smoki Ziemi, a potem przejęta przez nich: trolle, ale nie znał szczegółów. Trolle nie były piśmienne, a przekaz ustny wypaczył się przez te wszystkie wieki i stracił wiele ze swych barwnych szczegółów, o ile w ogóle kiedykolwiek był w nie wyposażony.

Dość, że byli prawdopodobnie jedynym plemieniem, które nie budowało przypominających kopce schronień z kamienia, tylko wygodnie pomieszkiwali przytulne podziemne mieszkanka. Dzięki temu też, o czym za sprawą wymiany międzywioskowej się przekonywały, były najinteligentniejszymi trollami w tej części Świata. Nie musiały w końcu martwić się o wiele przyziemnych rzeczy, takich jak woda przeciekająca do wnętrza domu przez kamienie… a w konsekwencji same kamienie spadające na głowy i konieczność budowania kolejnego domku. Trolle z Podziemnego Labiryntu – jak nazywano ich wioskę – mogły skupiać się na donioślejszych sprawach! Udoskonaliły sztukę polowań oraz gotowania, innowacyjnie wprowadzając do swego jadłospisu przyprawy – oczywiście kosztem kilku ofiar śmiertelnych, ale przecież wiadomo, że metoda prób i błędów daje najlepsze rezultaty. Jakimś magicznym wręcz sposobem nauczyły się, że mogą współpracować ze sobą, co nie było takie oczywiste dla pozostałych plemion. Stały się przez to dużo bardziej otwarte na niespokrewnionych ze sobą sąsiadów i całkiem cywilizowane. Starały się więc szerzyć swoją wiedzę pośród innych trolli, jednak wychodziło różnie.

Ale nawet w tym światłym plemieniu, Norgark czuł się po prostu lepszy od innych! Było mu wstyd za takie myśli, tym bardziej, że był zaledwie dziesięcioletnim trollikiem. A mimo wszystko rozumiał znacznie więcej ze swojego otoczenia niż nie jeden stary troll. Uczył się szybko i ciągnęło go do zdobywania coraz to nowszej wiedzy. Nie był tak agresywny jak jego krewni, ale i z polowaniami dawał sobie radę, chociaż ze względu na wiek miał przecież ograniczone możliwości fizyczne. Nadrabiał jednak pomysłowością i to właśnie on nauczył swego ojca zastawiać sidła, który to pomysł bardzo spodobał się wszystkim dorosłym trollom, jako świetna zabawa na wolne popołudnia. Wtedy zrozumiał, że jego geniusz nie zostanie tu należycie doceniony.

Ale jak każdy troll, on także był bardzo rodzinny i nie wyobrażał sobie opuszczenia swojej wioski w poszukiwaniu lepszego jutra. Lubił jednak od czasu do czasu zakradać się do wiosek leśnych elfów, ludzi, a nawet ogrów, chociaż były znacznie mniej cywilizowane niż najbardziej zacofane trolle. Miał silne przekonanie, że i u nich można zobaczyć coś ciekawego. A że Norgark lubił obserwować, dlatego zdarzało mu się całe dnie podglądać kogoś przy pracy. W końcu zaczął zauważać, że z samej obserwacji potrafi nauczyć się tego, co ktoś inny robi. I tak dni upływały mu na podglądaniu przeróżnych stworzeń i powtarzaniu ich czynności, a gdy tylko uznawał je za pożyteczne, starał się przekazywać je bliskim.

Tego dnia jednak obudził się z przeświadczeniem, że stanie się coś niezwykłego. Jeszcze nigdy nie miał takiego przeczucia, ale rozpoznał je natychmiast. Przejawiało się głównie swędzeniem w stopach i dziwnym gilgotaniem w okolicy tego, co u niemal pozbawionego szyi trolla można wskazać jako kark. Oba objawy, zupełnie trollom nieznane, okazały się całkiem przyjemne w swej dziwności. Norgark zerwał się więc z kamiennego legowiska i czym prędzej narzucił na siebie futro – na zewnątrz były przecież przeciągi, a nie ma nic gorszego niż zakatarzony troll. Wyszedł najciszej jak mógł, chociaż Bogowie mu świadkami, nie sposób obudzić śpiącego trolla, a ściany tuneli aż drżały od głośnego chrapania.

Pierwsze promienie Słońca dopiero zaczynały wschodzić daleko na zasłoniętym przez gęsty las horyzoncie. Mały troll puścił się biegiem przed siebie, doskonale wiedząc, dokąd się udać. Od kilku dni stworzenia z odległych wiosek i miasteczek zjeżdżały do bardzo tajemniczego miejsca w samym sercu lasu. Norgark nie wiedział, co to może znaczyć, ale nawet te nieliczne i pozbawione interesujących szczegółów podania jego ludu wspominały To miejsce jako jedno z najpiękniejszych w lesie. Stary dziadunio nawet użył kiedyś archaicznego słowa: „święte”, które jednoznacznie sugerowało, że To miejsce należało kiedyś do trolli. Teraz już nikt się tam nie kręcił, lecz co jakiś czas całe rzesze ciągnęły ze wszystkich stron Świata tak, jak przez ostatnie dwa dni. Jak przez mgłę pamiętał, że ktoś w wiosce wspominał o konieczności wysłania godnej reprezentacji na jakieś nieoczekiwane wydarzenie… Jeżeli więc miało wydarzyć się coś ważnego, to na pewno właśnie Tam.

Gdy był już niedaleko, Norgark dołączył do małej grupy leśnych elfów. Jako dziesięcioletni osesek był mniej więcej wzrostu dorosłego elfa, z czego doskonale zdawał sobie sprawę. Ale wiedział też, że w drodze do Tego miejsca, nikomu nie wolno być niemiłym. A zatem ani elfy nie przepędziły jego, ani on nigdy nie ośmieliłby się zrobić im krzywdy. Jakimś niezrozumiałym dla niego sposobem zwyczaju tego przestrzegali wszyscy. Nawet nielicznie przybywające ogry, które właśnie przepychały się między drzewami kilka metrów dalej, zachowywały się niemal cywilizowanie.

– Co tu się będzie działo? – zagadnął Norgark, wiedząc, że elfy rozumieją jego mowę. Wszystkie jednak wzruszyły ramionami, same nie wiedząc, po co zostały wysłane przez starszyznę. Zwykle wysyłano w delegację tylko jednego przedstawiciela, pierwszego dnia roku i nigdy częściej. Wszyscy byli więc bardzo zdziwieni, gdy zaproszenie dotarło do nich w środku wiosny.

– Z twojej wioski wysłali tylko ciebie?

– Nikt mnie nie wysyłał – zdziwił się Norgark. Nawet nie przyszło mu do głowy, że może nie być gdzieś mile widziany… W końcu etykieta trolli jasno mówiła, że jeśli troll gdzieś się znajdzie, to na pewno jest to odpowiednie dla niego miejsce.

– Nie widziałem jeszcze Rezerwatu – powiedział nagle poufale jeden z elfów. Norgark spojrzał na niego ze zdziwieniem, nigdy bowiem przedstawiciel odmiennej rasy nie odzywał się do niego takim pełnym sympatii tonem. Zwykle się go bano, nawet jeśli był tylko dzieckiem.

– Nazywacie to Rezerwatem?

– One tak to nazywają. Nawet na zaproszeniach piszą: „Zapraszamy do Rezerwatu na kolejną uroczystość Nowego Roku”.

Tajemnica kalendarza - 01

– Nowy Rok. Tak, to brzmi znajomo. Ale trolle nie potrafią pisać – powiedział bez jakiegokolwiek zażenowania. W końcu sam był trollem i nie widział w tym nic dziwnego.

– Na pewno otrzymaliście zawiadomienie w inny sposób. Wszyscy mieszkańcy tych lasów są zapraszani – mówił z przekonaniem elf, mimo piorunujących spojrzeń swoich towarzyszy. – Jestem bardzo ciekaw, jaką Wielką Uroczystość teraz zorganizowały.

– Kto?

– Boginie! – powiedział z klaśnięciem w dłonie. – To one dbają o Rezerwat. Och, już się nie mogę doczekać, gdy wszystko się zacznie!

Norgark zamrugał mocno powiekami, by się upewnić, że nie śni. Boginie? Zobaczy Boginie? Och, to było najwspanialsze przeczucie, o jakim tylko mógł marzyć! Niewiele rozumiał z pozostałych informacji, ale ta dotarła do niego w pełni swej wzniosłości. Każdy wiedział, czym jest Bóstwo! Chociaż nie każdy wiedział, co należy o takowym Bóstwie myśleć…

Norgark myślał o tym budzącym się dniu z entuzjazmem tak wielkim, jaki tylko można zaobserwować u trolla: usta miał otwarte, język zwisał mu luzem, a oczy rozbiegały się na wszystkie strony. Nie wyglądał ładnie – jak na trolla przystało, przypominał połączenie kamienia z brudną szmatą – ale ten szczery uśmiech, który nadawał jego twarzy wyraz po stokroć brzydszy niż sekundę wcześniej, w jakiś magiczny sposób łapał za serce. Gadatliwy elf klepnął Norgarka w ramię i przedstawił się z równie radosnym uśmiechem na własnej twarzy:

– Jestem Samano!

– Norgark! – powiedział, przypadkowo opluwając towarzyszące mu elfy, co było wynikiem stresu związanego z zawieraniem tak nietypowej dla trolla znajomości.

– Nie chcieli mnie tu wysłać – powiedział Samano, zerkając na swoich towarzyszy. – Mówili, że jestem za młody. Ale wyruszyłem dzień wcześniej i jedyne co mogli zrobić, to mnie dogonić. Ty też chyba nie jesteś taki znowu dorosły, prawda?

– Nie… – powiedział zbity z tropu. – Mam dziesięć lat… Wymknąłem się o świcie z domu…

– Och… – Samano przystanął na chwilę. – To nie wiem, czy zostaniesz wpuszczony… – powiedział ze szczerym smutkiem.

Norgark zamknął w końcu paszczę, nie czując już powodu do pełnej radości. Ale milczące do tej pory elfy pokręciły głowami ze zrezygnowaniem.

– Gdybyś nie był takim młokosem, to byś wiedział, że już przekroczyliśmy granicę. Doprawdy, nie powinieneś opuszczać wioski, jeśli nie masz jeszcze zdolności magicznych! Jak niby zdołałbyś wrócić, nie czując magii naszego Drzewa?

– Jesteśmy już? – zdołał jedynie wychwycić z tej przemowy Samano. – Słyszałeś?! Już jesteśmy!

 

Tajemnica kalendarza - 00

 

FRAGMENT PIERWSZY | 2 | OSTATNI