Tagi

, , , , , , , , ,

Kim jestem?

[Utopia]

Wyzwanie edukacyjne - 00

 

FRAGMENT DZIESIĄTY

– On nie jest ptakiem – powiedział ustami króla strażnik, pokonując odległość między podnóżem góry, a niewielką jaskinią tuż pod szczytem szybciej niż jeszcze kilka godzin wcześniej Tamanthel przemieszczała siebie, matkę i Dargela. Tylko Smoki i magia kryształowych wrót były szybsze od skrzydeł i nóg strażnika.

– Potrafisz jednak wykorzystać to, że jest ptakiem.

Strażnik nic nie powiedział, ale król znał odpowiedź. Starożytny ptak wszedł do jaskini, gdzie przerażona Fanna siedziała oparta o skalną ścianę, dygocząc z zimna, a nie-ptak krążył wokół niej, patrząc raz groźnie, raz wesoło i opowiadając jej dziwaczne historie, które mieszały się w jedną chaotyczną całość pozbawioną tak fabuły, jak i porządku chronologicznego. Co chwilę wtrącał też radosne: „Jak dobrze, że cię znalazłem”, tonem szaleńca. A zatem tak potrafiła zamieszać w głowie Elfa jego dzika, uwolniona przedwcześnie magia – pomyślał kryjący się w cieniu Karemon.

– Jest cała i zdrowa – szepnął z ulgą do strażnika.

– Co?! Coś mówiłaś? – zaskrzeczał nie-ptak, ale nim Fanna cokolwiek powiedziała, rozejrzał się po jaskini. – Kto tu jest?

Strażnik wydał z siebie niski buczący dźwięk, który jeżył włosy na karku. Nie-ptak stanął jak zahipnotyzowany. Teraz, gdy w jaskini pojawił się prawdziwy strażnik, Fanna widziała, jaką śmieszną kopią starożytnego ptaka był jej porywacz. Chciała coś powiedzieć, poprosić o pomoc, ale nim się odezwała, znowu znalazła się na grzbiecie swojego porywacza i zacisnąwszy mocno ramiona na długiej szyi, patrzyła z przerażeniem, jak dno doliny przybliża się do niej w zastraszającym tempie. Co się działo? Czy ten śmieszny, obłąkany ptak chciał uciec przed strażnikiem?

Karemon dużo wcześniej znalazł się na dole. Zszedł z grzbietu strażnika i podziękował mu, skłaniając przed nim głowę. Podczas gdy wszyscy wyczekująco przyglądali się królowi, Mion jak urzeczony wpatrywał się w strażnika. Jego dumnie uniesiona głowa, spojrzenie dobrodusznego ojca, jakim obdarzał władcę Inoxu, jakaś nonszalancja kryjąca się w spokojnych ruchach, gdy odszedł od tej nadmiernie emocjonującej się grupy humanoidalnych istot – wszystko to jasno pokazywało, jak mało każde z nich znaczy w porównaniu z tym szlachetnym ptakiem. A jednak jakaś niezwykła magia łączyła go z jego ojcem… Łączyła – pomyślał Mion. – Nie wiązała, czy zniewalała, ale łączyła. Zupełnie, jakby strażnik nie musiał słuchać rozkazów króla, ale sam dobrowolnie godził się się na to, z sobie tylko znanych powodów. A ojciec… Ojciec o tym doskonale wiedział, dlatego był wdzięczny.

– Zbiega do nas – powiedział król, nakazując im gestem zejść ze ścieżki. – Zaklęcie strażnika nie utrzyma się długo, bo to nie jest prawdziwy ptak. Czy wiesz, co robić, by mu pomóc? Jeżeli to oczywiście twój syn…

– To on – powiedział Dimethin, wpatrując się w ciemność, gdzie czuła silną magię Rukiego. – Wiem, co zrobić.

Chwilę potem tuż obok nich przebiegł rozpędzony ogromny ptak, trochę pokraczny, gdy porównało się go z dostojnym strażnikiem, ale nadal przerażający w tym biegu, do którego zmusiła go obca magia.

Dimethin pobiegła za próbującym się zatrzymać nie-ptakiem, za swoim synem, który skrzeczał przez cały ten szalony pęd: „Już idę! Już idę!”, a na koniec upadł, wycieńczony tak biegiem, jak i walką z zaklęciem strażnika. Księżna ostrożnie wyplątywała czarne piórka z zaciśniętych piąstek dziewczynki.

– Już dobrze, dziecko, już wszystko dobrze… – szeptała uspokajająco do obojga.

– Fanny! – Gron podbiegł do siostry i czym prędzej zabrał ją od porywacza. Dziewczynka wczepiła się w niego tak, jak wcześniej w szyję dziwnego ptaka i zamknęła oczy, nie chcąc wiedzieć, co się teraz stanie z tym strasznym stworzeniem. Słysząc jednak spokojne słowa wysokiej kobiety, która przemawiała do niej z taką troską, postanowiła w końcu zobaczyć, co się tam działo.

Ściskając swój kryształ, Dimethin szukała drugiego, pomarańczowego, między czarnymi piórami. Wielki ptak miał go na szyi. Ścisnęła oba kryształy w dłoni i sięgnęła po całą swoją moc, by zapieczętować moc Rukiego. Czuła, jak jego dzika magia walczy z nią. Dimethin nie dawała za wygraną, pot wstąpił jej na czoło, ale wiedziała, że nie może się podać. Musiała wygrać, by Ruki znowu stał się taki, jak dawniej. Syn był zbyt słaby, by zapanować nad swoją magią, więc musiała to zrobić za niego. Jednak jego moc znacznie wzrosła od czasu, gdy stracił nad nią kontrolę, tymczasem Dimethin była osłabiona wieloma dniami poszukiwań. Widziała, jak jej kryształ blaknie, a pomarańczowy jaśnieje coraz mocniej.

– Ruki! – zawołała błagalnie, mając nadzieję, że syn ją usłyszy. Kryształ chłopca zamigotał, ale jego magia zdawała się nie mieć końca. – Ruki… – szepnęła jeszcze raz, gdy nagle poczuła, jak jakaś obca magia zaczęła plątać pomarańczowe smugi magii Rukiego, które jawiły się tylko jej oczom. Nie czuła jej wcześniej, ale od razu odgadła, że jest to magia strażnika. Resztki zaklęcia, którego użył, by sprowadzić do niej syna, teraz pomogły jej zapanować nad jego mocą. Na sekundę przed tym, gdy pomarańczowy kryształ pękł w jej dłoni, poczuła pod palcami potężne, jakby lepiące zaklęcie, ale niemal natychmiast rozpłynęło się ono w przestrzeni, lub schowało przed jej magicznym talentem, tak jak krył się przed nim sam strażnik.

Leżący przed nią ptak zaczął zmieniać kształt, aż w końcu znowu wyglądał jak mały Elf o platynowych włoskach. Dimethin objęła synka, który otworzył zaspane oczy.

– Mamo?

– Tak, kochanie, to ja – powiedziała spokojnie, ale wszystkie dzieci zapragnęły natychmiast ją objąć, bardziej czując, niż słysząc ciepło jej matczynego głosu.

– Mamusiu, gdzie jest Tami. Cały czas jej szukałem… – powiedział jak przez sen.

– Czeka na ciebie, kochanie. Zaraz do niej pójdziemy.

– Mamo, jesteś jakaś inna.

– Inna? – zdziwiła się Dimethin.

– Taka jak Tami i jak Dargel. Taka kochana – powiedział i przytulił się do niej mocno. I wtedy Dimethin po raz pierwszy w swoim życiu zapłakała ze szczęścia.

 

Wyzwanie edukacyjne - 00

 

FRAGMENT PIERWSZY | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | OSTATNI