Tagi

, , , , , , , ,

Kim jestem?

[Utopia]

Wyzwanie edukacyjne - 00

 

FRAGMENT PIERWSZY

Ruakinth nie lubił tych odwiedzin w pałacu. Nudziły go. Miał dziesięć lat i perspektywa oficjalnej wizyty u królowej Solerth była ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę. Wcześniej przynajmniej była tutaj siostra. Tami zawsze się z nimi bawiła. A teraz Fuleth i Domiath uważali się za takich dorosłych… A przecież byli tylko o dwa i trzy lata starsi od niego! To już by mogli tu zostać, jak są tacy poważni – myślał ze złością, przemierzając ciemne korytarze, szukając sobie miejsca i zajęcia, nim trzeba będzie usiąść do tego wielkiego stołu i w spokoju jeść warzywa.

Nagle coś przykuło jego uwagę. Tamanthel kiedyś pokazała mu tę salę, ale nie pozwoliła do niej pod żadnym pozorem wchodzić. To było w jego ósme urodziny, tuż po tym, jak ujawnił się jego magiczny talent. Tami też była mała, gdy objawił się jej dar teleportacji. Zawsze zazdrościł go siostrze, chociaż jego własny też będzie wspaniały, gdy już się nauczy nad nim panować… Ale teraz wolałby mieć ten jej. Przeniósłby się tam, gdzie była Tami, i nie nudziłby się tak okropnie.

Przyczaił się za zakrętem i patrzył tak długo, aż ktoś wszedł do komnaty z kryształami. Na paluszkach, jak umiał najciszej, wszedł za tą osobą do środka. Wiedział, co to za miejsce. To tutaj można było się przenieść do Starego Królestwa, gdzie zwykle było tak samo nudno jak tutaj. Pewnie szykowali wszystko na przybycie drugiej z kuzynek, królowej Lunithien. Prawie nie poświęcił uwagi kryształom, które od czasu, gdy Tamanthel wróciła ze swojej dziwnej wyprawy na Wyspę Murdów, świeciły jaśniej. Jedyne, co go interesowało, to kryształowe wrota. Tylko dzięki nim mógłby się przenieść do Tami.

Patrzył ukryty za jednym z kryształów, co robi osoba przed nim. Teoretycznie wiedział, że potrzeba oddać magicznym kryształom odrobinę magii Elfów, by wrota otworzyły portal, ale nie miał pojęcia, jak to zrobić. Tami miała zakaz wchodzenia do tej komnaty z obawy, że jej moc sama obudzi wrota, czy coś takiego. Nigdy jednak nie rozumiał, czemu siostra zabroniła przychodzi tu i jemu. Przecież miał zupełnie inny talent i odwiedzał Stare Królestwo nawet po tym, gdy jego magia się przebudziła. Nie groziło mu zatem nic takiego, przed czym przestrzegano Tamanthel.

– Już mam magię, więc na pewno mi się uda – powiedział cichutko, gdy Elf zniknął w przejściu.

Podszedł do kryształowych wrót i tak jak jego poprzednik dotknął ich. Nic się jednak nie stało. Skupił się mocniej na swoim pragnieniu dostania się do siostry, ale i to nie pomogło. Rozejrzał się zniecierpliwiony po komnacie. W każdej chwili ktoś mógł tu wejść i udaremnić jego plan, musiał więc czym prędzej wymyślić sposób, na obudzenie wrót. Jego magia… Jego magia…

Czasami, gdy bardzo tego chciał, udawało mu się używać magii wedle własnej woli. Może to wystarczy? – pomyślał i skupił się na tym dziwnym ciepłym uczuciu, jakie towarzyszyło czarowaniu – zadziałało. Wrota zajaśniały i zobaczył między nimi delikatną powierzchnię wody… albo bańki mydlanej?

Nie zastanawiając się nad tym zbyt długo i przestąpił próg. Kryształy zaczęły świecić jaśniej, ale nic się w pomieszczeniu nie zmieniło. Rozżalony swym niepowodzeniem Ruakinth tupnął nogą i wyleciał z komnaty ze złością niezwykłą jak na Elfa. Wystarczyły jednak dwa kroki, a zorientował się, że nie jest już w pałacu Solerth, tylko w zupełnie innym, w całości stworzonym z kryształu. Był w Starym Królestwie. Czy to tutaj była Tami?

Poszedł wzdłuż prostego korytarza, który doprowadził go do ogromnej sali tronowej. Rozglądał się po niej ciekawie. Znał to miejsce bardzo dobrze, ale teraz, gdy był tu sam bez rodziców i braci, sala wydawała mu się zupełnie inna. W ciszy przemierzał jej długość, zupełnie zapominając o tym, że szukał siostry. Otaczające go kryształy wydawały się jaśniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Miał dziwne wrażenie, że coś się zmieniło, ale nie miał pojęcia, co takiego. Nie czuł się źle, chociaż wielokrotnie słyszał o tym, że młode Elfy, które odkryły swój talent przed otrzymaniem kryształu, mogą źle reagować na kryształową aurę Starego Królestwa. Przy każdej wizycie u kuzynki Lunithien rodzice upewniali się, czy najmłodszy z ich synów może przebywać w Podziemiu, ale nigdy nie wydarzyło się nic niepokojącego. Z drugiej strony Tamanthel zarówno tutaj, jak i w Utopii czuła się dobrze. Może z nim będzie podobnie? Może on jest taki sam jak Tami?

Ruszył obejrzeć tron, ale gdy się do niego zbliżył, jego uwagę przykuły ukryte za nim schody. U ich szczytu znajdowało się niewielkie pomieszczenie, na środku którego stał wysoki stół. Podszedł do niego i spróbował się na nim podciągnąć, ale gdy tylko dotknął blatu, został oślepiony nagłym rozbłyskiem światła. Przysłonił oczy i ze zdumieniem patrzył, jak pulsujący nad lewą dłonią punkt zmienia kształt. Chciał zabrać rękę, wystraszony, że to coś go oparzy, ale nie mógł nią poruszyć. Strach jednak szybko ustąpił miejsca temu znanemu ciepłu, które kojarzył ze swoją własną magią. Czuł, że jasny punkt także emanuje delikatnym ciepłem. Patrzył, jak powoli zmienia swoją chłodną, białą barwę na pomarańczową. Rozmyte, świetliste brzegi stawały się coraz wyraźniejsze, aż w końcu światło uformowało się w nieregularny kształt o ostrych kryształowych krawędziach.

– To… Mój kryształ! – zrozumiał natychmiast chłopiec. Sięgnął po niego radośnie i na cały głos zawołał Tami, by się jej pochwalić.

 

Wyzwanie edukacyjne - 00

 

FRAGMENT PIERWSZY | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | OSTATNI