Tagi

, , , , , , , , ,

Kim jestem?

[Utopia]

Wyzwanie edukacyjne - 00

 

FRAGMENT JEDENASTY

Ruakinth był tulony na zmianę przez siostrę i matkę, ale nic z tego nie rozumiał. I dlaczego nie był ani w domu, ani nawet w zamku, tylko w jakimś dziwnym miasteczku, otoczony dziwnie niskimi dorosłymi. A co najważniejsze: czemu nie miał swojej magii? Jakby zupełnie zniknęła. Czy to tak się czuli jego bracia, których talent jeszcze się nie objawił? To było bardzo smutne uczucie.

– Napędziłeś nam stracha! – szturchnął go Gron, gdy Ruki w końcu wyswobodził się z objęć. Nie nawykł do tak wielkiej dozy uczuć. Był Elfem, a nie Murdem!

– Nie wiedziałem… Nic nie pamiętam! – powiedział nadąsany. Brak mocy wciąż nie dawał mu spokoju.

– Mi się zdaje, że szukał siostry, dlatego mnie zabrał – powiedziała Fanny, opatulona kocem przez własną matkę. Teraz, gdy była bezpieczna i po rodzicielskiej reprymendzie siedziała wśród pozostałych dzieci w wielkiej, ciepłej sali, całe to porwanie nie wydawało się jej już takie straszne. Szczególnie gdy patrzyła na Rukiego, który wyglądał tak niewinnie, jakby nawet nie wiedział, czym są psoty.

Dom urzędnika pękał w szwach od nadmiaru gości. Tuan, Gron i Szczerbaty pomagali nosić koce i gorące napoje, ale nikt nie wyglądał na zmęczonego. Wszyscy mówili na raz, wciąż od nowa przeżywając ostatnie godziny, dni, a nawet lata. Może tylko królowi nie udzielała się atmosfera radości. Teraz to on bardziej zachowywał się jak Elf, niż księżna Dimethin i jej córka. Zaśmiał się na tę myśl. To tylko zmęczenie – pomyślał ponownie. Wizyty w prowincjach zawsze go cieszyły, ale była to jednak ciężka praca, nawet gdy nie wymagała nocnych wędrówek i używania magii…

– Najważniejsze, że ją w końcu znalazł, co Ruki? – uśmiechnął się do niego Mion. Elf skinął głową zadowolony, ale postanowił tego wieczoru nie zbliżać się już ani do siostry, ani mamy. Przerosły go te kobiece emocje. – Musimy odnaleźć już tylko dwie osoby – powiedział poważnie Mion i nieoczekiwanie wszyscy spojrzeli prosto na niego. Ale nie uciekł przed niczyim wzrokiem. Powiódł spokojnym spojrzeniem po wszystkich zgromadzonych i z pełną powagą wyjaśnił – Rodziców Kina. – Szturchnął siedzącego obok niego chłopca.

Wszyscy w milczeniu spojrzeli na osierocone dziecko, podczas gdy Kin wpatrywał się coraz intensywniej we własne stopy. W końcu Dimethin szepnęła coś do córki. Tamanthel spojrzała na nią zdziwiona, po czym podeszła do Kina.

– Może ja mogłabym pomóc?

– Co? – spytał zdziwiony Kin i spojrzał na prześliczną twarz księżniczki, uosabiającą wszystkie jego wyobrażenia z dzieciństwa na temat Elfów.

– Twój amulet jest elfickim kryształem, a każdy z nich pamięta swoją przeszłość. Jeśli należał do twoich rodziców, to powie mi to.

– Powie? – zdziwił się Kin i już chciał powiedzieć, co myśli o takich głupich żartach, ale Tamanthel patrzyła na niego ze szczerością w oczach. Po chwili wahania zdjął z szyi wisior i podał go księżniczce.

Dziewczyna pogładziła zarysowane ściany białego kryształu o nieregularnym kształcie i zanuciła jakąś pieśń. Kryształ zajaśniał, najpierw jakby niepewnie, a potem mocniej. Światło, które się z niego wydobyło przeszło w błękit i uformowało się w kształt płatka śniegu.

– Mój też tak świecił! – zawołał Ruki, patrząc jak zauroczony na to magiczne światło, fragment magii jakiegoś Elfa, które dawno temu uformowało ten stary kryształ i nadal w nim mieszkało.

Tamanthel wsłuchiwała się w pieśń, której nikt poza nią nie słyszał. Ten rzadki dar, tak podobny do umiejętności porozumiewania się z drzewami, jaką mieli Drudzi i Murdowie, pozwolił jej na poznanie wrót, które wieki temu stworzyła królowa Lethia. Pozwolił jej także dowiedzieć się, do kogo należał stary kryształ i jak trafił do rąk inoxyjskiego chłopca.

Gdy pieśń się skończyła, ta resztka magii, która wciąż była uśpiona, znowu schowała się we wnętrzu kryształu, z którego niezwykłego kształtu pozostał już tylko niewyraźny fragment. Tamanthel oddała kryształ Kinowi i z przepraszającym uśmiechem powiedziała:

– Niestety nie zdołam odnaleźć twoich rodziców… Ale sądzę, że twoja babcia mieszka w Królestwie Elfów.

– Moja babcia? – zdziwił się Kin. Poczuł na ramieniu dłoń Miona i z niedowierzaniem rozejrzał się po wpatrzonych w niego twarzach. – Moja babcia jest Elfem?

Tamanthel patrzyła na chłopca z uśmiechem. Przeznaczenie… Czy to możliwe, że istniała tak potężna magia? Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że się tutaj spotkali?

***

Mion nie mógł zasnąć. Nie chodziło o to, że tak wiele wydarzyło się tej nocy, ani nawet o to, że dzieciaki, które spały razem z nim w głównej sali domu urzędnika, sapały i pochrapywały, tworząc kakofoniczną balladę o zmęczonych robotnikach. Mion nie mógł przestać myśleć o tym, że był tak blisko Strażnika, mógł poznać swoją przyszłość, ale ten nawet nie zaszczycił go jednym spojrzeniem.

Odrzucił koce i wygramolił się spomiędzy Kina i Rukiego. W końcu wyszedł na zewnątrz, mając nadzieję, że chłód nocy odgoni od niego myśli. Ale tej nocy nie tylko on nie odnalazł spokoju w krainie snów. Oparty o ścianę budynku na ławce siedział jego ojciec i wpatrywał się w mrok, jakby coś tam widział.

– Myślałem, że się pojawi. Niewiele mamy szans, by się zobaczyć… – powiedział król, jakby czytał w myślach syna.

– Nie przyszedł.

– Przyszedł. Tylko go nie widać.

– Czujesz jego obecność? Tak jak wtedy w wąwozie?

– Tak. Siadaj. – Wskazał mu miejsce obok siebie na ławie.

– Nawet pani Dimethin go nie czuła – powiedział z dumą Mion. – Czy to nic złego, że tyle osób go dziś zobaczyło? – spytał cicho.

– Nie. Czasami pokazuje się różnym osobom.

– Czemu?

– Nie jest tylko moim Strażnikiem. Jest Strażnikiem całej krainy. Dba o nią nawet lepiej niż ja.

– Bo dba nie tylko o nasz lud, ale o wszystko, co żywe… – Nawet nie wiedział, kiedy ta myśl pojawiła się w jego głowie. Ale gdy ją wypowiadał, miał wrażenie, że zrozumiał coś bardzo ważnego, co dotyczyło jego kraju. I przez chwilę miał wrażenie, że w miejscu, w które wpatrywał się ojciec, stoi Strażnik i patrzy na niego uważnie. Nie, to nie była jeszcze odpowiedź na jego pytanie, ale poczuł, że nic jeszcze nie jest przesądzone.

– Nawet nie zauważyłem, kiedy moje dzieci urosły – powiedział ze śmiechem ojciec i poklepał Miona po ramieniu. Strażnik wreszcie pojawił się przed oczami króla. Wpatrywał się w chłopca i chciał, żeby Karemon o tym wiedział.

Elfy temu przeczyły, ale jak inaczej można było wytłumaczyć to wszystko, co wydarzyło się w ciągu tej nocy?

Strażnik spojrzał na swego przyjaciela, króla Karemona i nim zniknął, jego ustami powiedział:

– Przeznaczenie to potężna magia, nie zapominaj o tym.

 

Wyzwanie edukacyjne - 00

 

FRAGMENT PIERWSZY | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | OSTATNI