Tagi

, , , , , ,

Bądź elastyczny

Edycie

Bądź elastyczny - 00

 

FRAGMENT PIERWSZY

„Studnia na samym środku rynku tonęła w szkarłacie. Dosłownie tonęła! Nie były to żadne romantyczne promienie zachodzącego słońca, czy inne pedalskie kwiaty z krepiny. Tam w ogóle nie wiedzieli, że coś może być pedalskie! Chociaż, kto ich tam wie. W tych ich łbach mogło się pałętać cokolwiek. Jak podszedłem do tej przeklętej studni, to w ogóle nie mogłem się zorientować, co gdzie leży: ręce, nogi, flaki… No i te ich głowy, w których dosłownie było wszystko! Spodziewałbyś się jakiegoś tradycyjnego mózgu, jakiegoś oka… Ale nic z tych rzeczy! W czachach mościły się jak gdyby nigdy nic gołębie, a mózgi leżały jakieś takie wyciamkane i rozpaćkane na bruku. Wierz mi, widziałem wiele okropieństw, ale to było jakieś szaleństwo! Cały kurewski rynek był wymazany krwią, a te cholerne mózgi leżały, jakby ktoś je przeżuł i wypluł…”.

Bądź elastyczny - 01a

Kobieta zatrzymała nagranie i, wytrzeszczając oczy z niedowierzaniem, złapała się za głowę. Potem zaczęła nerwowo zaciskać dłonie w pięści i chyba tylko jakaś wyższa siła sprawiła, że nie powyrywała sobie płomieniście rudych włosów kępami z głowy.

– O ja pierdolę! To dopiero są zwidy – powiedziała w końcu do siebie i sięgnęła po papierosa. Znalazła to nagranie pośród rzeczy ojca. Stary miał takie hobby: nagrywanie różnych głupot. Ale kochała go i nie miała serca wyrzucać tej jego kolekcji. Tylko co ją podkusiło, żeby zacząć to oglądać?

Na nagraniu był niewątpliwie jej stryj Maurycy – młodszy brat ojca.

– Młodszy, kurwa. A siwy odkąd pamiętam… – zaklęła, żeby dodać sobie otuchy. Ostatnio nie widywała stryja zbyt często, ale za to znała się na kłamstwie. Maurycy nie kłamał. Musiał więc nieźle przyćpać, żeby mieć takie wizje. Odetchnęła głęboko i odruchowo sięgnęła po pilota, by włączyć kasetę ponownie… ale nagle zdała sobie sprawę z tego, co robi. Chyba nie chciała oglądać dalej.

– Dalej było tylko gorzej…

Poderwała się na równe nogi z piskiem, słysząc niski, złowieszczy głos. W drzwiach do pokoju stał Maurycy! Tylko młodszy…

– Jolka?

– Kim… Kim… Ja pierdolę, Olo? – wydukała w końcu.

– No… – mrugnął do niej.

Olo był podobny do swojego ojca tak bardzo, że ilekroć widział go ktoś z rodziny, mówił do niego Maurycy i nie dawał się przekonać, że się pomylił. Czarne włosy, odziedziczone po matce, zsiwiały mu równie szybko, co ojcu – zaraz na początku studiów. Nikt nie wiedział dlaczego.

– Wpadłem właśnie po tę kasetę…

– Długo już tu jesteś?

– Odkąd gołębie mościły się w czachach – powiedział z uśmiechem.

– Podsłuchiwałeś mnie?!

– Nie, poszedłem się wysikać – zmarszczył brwi. – Po co miałbym słuchać?

– A skąd mam wiedzieć?! – powiedziała piskliwym głosikiem. – Na co ci ta kaseta?

– Jadę szukać ojca – powiedział, kucając przed odtwarzaczem.

– Szukać? A co się stało?

– A wyjechał sobie…

– Ale tam?! – wskazała z wybałuszonymi oczami na ekran. Olo spojrzał we wskazanym kierunku i już miał rzucić jedną z wielu błyskotliwych i miażdżących odpowiedzi, które sunęły mu na usta, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Z rozbrajającym uśmiechem spojrzał na Jolkę i kiwnął głową. – Po co?… – spytała słabo.

– Nostalgia?

– Nie żartuj!

– Przecież nie obejrzałaś do końca.

– Ej, znasz tę historię?

– Ojciec opowiadał mi ją jako bajkę na dobranoc – powiedział ni to z uśmiechem, ni to z grymasem. Taka opowieść na noc? Maurycy musiał być bardziej porąbany, niż sądziła.

– To co się wydarzyło później?

– Oj, nie mam pojęcia. Jak go znajdę, to się dowiem. – Schował kasetę do plecaka.

– Jak to nie masz pojęcia?! – Jolka złapała go za ramię, gdy ruszył do drzwi. – Przecież sam mówiłeś, że dalej coś jest!

– No tak, ale niewiele… Poznał tam taką jedną… laskę.

– Co? W tej studni siedziała? – Olo uśmiechnął się tylko i spojrzał na nią zakłopotany. – Nie żartuj! Przeżyła?!

– No tak bym obstawiał…

– A po co ci ta kaseta?

– Nie wiem, co to za miasto, a ojciec twierdził, że jeśli kiedyś będzie mi to potrzebne…

– Do czego? – weszła mu w słowo.

Odkąd z jej głowy zniknęła wizja „tonącego we krwi rynku” i zastąpiła ją idea romantycznej miłości w jakimś starym średniowiecznym miasteczku, miłości, która rozkwitła po tym, jak jej stryj uratował piękną, młodą dziewczynę… Nagle wszystko stało się fascynujące.

– No, gdybym chciał tam pojechać. Ojciec podobno zdradził stryjowi co to za miejsce.

– I co? Sądzisz, że on tam jest?

– Ja wiem, że on tam jest! On tam ciągle jeździ! Kładł mi od dziecka do głowy, że potem ja tam będę jeździł, jak już jemu się kojtnie. Ale zwykle nie siedział tam tak długo… To pomyślałem, że pojadę…

– Ja też chcę jechać! – powiedziała natychmiast Jolka, zupełnie już zapominając o tonącej w szkarłacie studni.

– Serio chcesz? – spytał z niedowierzaniem Olo. Jolka wyprostowała się i dumnie wypięła pierś.

– Oczywiście!

– Głupia jesteś – powiedział ze śmiechem i natychmiast się zasłonił, wiedząc, że od Jolki zawsze obrywa się po głowie. – To nie jest miejsce dla ciebie… Chociaż w sumie… – zawahał się. Jolka patrzyła chwilę na jego zamyśloną twarz. Gdy w końcu uznała, że Olo się zawiesił – co czasami się zdarzało – trzepnęła go w głowę zniecierpliwiona. – Dobra! – powiedział odskakując, by nie oberwać znowu. Jolka często tłukła seriami. – Dobra, możesz jechać. W zasadzie jesteś z rodziny…

– A co to ma do rzeczy?!

– W sumie nie wiem… Dobra, włączaj! – Podał jej kasetę i rzucił plecak na ziemię. Zaraz się dowie, gdzie podział się ten stary dureń!

 

Bądź elastyczny - 00

 

UWAGI WSTĘPNE | FRAGMENT 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | OSTATNI