Tagi

, , ,

Opowieść Pierwsza
Decyzja Profesora

[Opowieści Rodzinne]

Decyzja Profesora - 00

 

FRAGMENT PIERWSZY

Profesor z napięciem obserwował nocne niebo. Był to już jego zwyczaj, wręcz natręctwo graniczące z obsesją. Ciągle wypatrywał tego samego, a w zasadzie wpatrywał się w to samo, bo doskonale znał koordynaty tej planety dla dowolnego dnia roku. Od tak dawna planował powrót, że pozycja Ziemi była wyryta w jego głowie tak trwale, że nawet gdyby zafundował sobie odprężające elektrowstrząsy w całodobowym Centrum Oczyszczania Mózgu i Utylizacji Informacji Nieprzydatnych, ta jedna na pewno by mu została. Chciał wrócić… Zbliżała się kolejna opozycja i on po prostu musiał tym razem zdecydować się na podróż.

– Może zerknij przez teleskop – usłyszał cichy, ciepły głos swojej żony. – Przecież po to ci go dałam, żebyś lepiej ją widział. – Natychmiast zaczęła nastawiać ostrość soczewek. Kochana Arachne. Zawsze tak o niego dbała. – Gotowe. – Uśmiechnęła się i kilka drobnych zmarszczek pojawiło się w kącikach jej oczu, a zaraz po nich dołeczki w policzkach.

– Dziękuję, kochanie – poczłapał w znoszonych kapciach do cudu techniki, jaki przed kilkoma dniami pojawił się w ich domu. W jednej chwili Ziemia z małego punkciku stała się całkiem tłuściutką piłeczką w niebieskozielone wzory.

– Czy tym razem polecimy? – spytała Arachne.

Profesor spojrzał na żonę z namysłem. Czy ona też tego chciała? Wahał się przez tyle lat, bo nie chciał odmieniać jej życia. Życia całej rodziny…

– Nie wiem…

– Lećmy – powiedziała zachęcająco Arachne. – Widzę, że tego chcesz. Wszyscy w Centrali o tym wiedzą…

– Nie podoba im się ten pomysł – przypomniał żonie.

– Ale to nie jest ich decyzja. Jesteś zbyt szanowanym naukowcem, by zabronili ci wyjazdu w ten czy inny sposób. – Oparła dłonie na biodrach, jakby właśnie zamierzała się z nim pokłócić.

Profesor uniósł brwi w zdumieniu. Jego żona nigdy się z nim nie kłóciła – była bardzo zgodną i ustępliwą kobietą. A jednak i ją natura wyposażyła w typowe dla kobiet odruchy, zwiastujące coś, co mogłoby się zdarzyć, gdyby tylko miała inny charakter.

– Przypominam ci zatem – powiedział, ukrywając rozbawienie – że jestem na tyle szanowanym naukowcem, że nie chcą, bym wyjeżdżał. Poza tym jest jeszcze kwestia dzieci…

– Centralę uspokój zapewnieniem, że wrócisz, jeśli ci się nie spodoba. Żaden szanujący się człowiek nie uwierzy w to, że ktokolwiek chce dobrowolnie wyjechać na Ziemię. Uznają nasz wyjazd za dłuższe wakacje. A co do dzieci, to sądzę, że wyjdzie im to na dobre.

– Wy, matematycy, zawsze macie gotowe odpowiedzi! – powiedział ze śmiechem i padł na fotel. Żona usiadła mu na kolanach i przytuliła się, czule gładząc go po jasnych włosach, które z każdym dniem stawały się coraz bielsze.

– To nie jest kwestia bycia matematykiem, mój drogi. Ja po prostu chcę, byś był szczęśliwy. A przecież widzę, jak bardzo ciągnie cię do tej głuszy. – Spojrzała z powagą w stalowoszarych oczach, wprost w jego zmęczone, bladoniebieskie. Czas mógł mijać, ale to, jak na siebie patrzyli nie zmieniło się ani trochę: ona z podziwem, on z zachwytem.

Profesor pogładził swoją żonę po miękkich miedzianych włosach, w których pojawiały się już pojedyncze srebrne nitki. Arachne miała rację. Można tak to zorganizować, by w każdej chwili mieli możliwość powrotu. Tak na wszelki wypadek, gdyby coś nie poszło tak, jak powinno.

– Cieszę się, że zgodziłaś się zostać moją żoną, Arachne.

– Żartujesz?! Max, byłeś najinteligentniejszym i najprzystojniejszym wykładowcą na uczelni! Za kogo innego miałabym wyjść? – zawołała ze śmiechem i pocałowała go z takim samym gorącym uczuciem jak wtedy, gdy wiele lat temu zaproponował jej małżeństwo.

 

Decyzja Profesora - 00

 

FRAGMENT PIERWSZY | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | OSTATNI

OPOWIEŚĆ DRUGA: CI DZIWNI ZIEMIANIE

OPOWIEŚĆ TRZECIA: WYZWANIE EDUKACYJNE