Tagi

, , , , , , ,

Grecka wyspa

[Bloodline]

Radkowi

Grecka wyspa - 00

 

FRAGMENT TRZECI

Wpadł do małego pokoju i zaczął przeszukiwać swoje rzeczy. Telefon leżał na dnie walizki. Spróbował go włączyć, ale bateria była rozładowana. Ładowarki nigdzie nie było. Co tu się działo?

– Spokojnie! Uspokój się… – powtarzał sobie, ale nie pomagało to zbytnio. Poszedł do łazienki i, nie zdejmując ubrania, wszedł pod prysznic. Niech to! Tak bardzo chciał teraz wsiąść do samolotu i polecieć. Latanie pomagało mu spowolnić gonitwę myśli, poukładać wszystko w głowie, dojść do jakichś sensownych wniosków. Zawsze, gdy miał problem, szedł do samolotu. Tylko że najwyraźniej całkiem niedawno rozbił jedyny samolot, którym mógłby się teraz przelecieć!

Wyszedł spod prysznica, trzęsąc się z zimna, i poczłapał na zewnątrz. Nie zwracał uwagi na spojrzenia ani szepty, tylko szedł cały mokry do Maćka i Michała. Co tu się działo?!

– Tomek! Co ci jest? – Michał zerwał się z krzesła, przewracając je z hukiem.

– Myślałem – powiedział zwyczajnie i strzepnął przemoczoną ręką, ale niewiele to zmieniło. Kelnerzy patrzyli na niego niechętnie, ale żaden z nich nie odezwał się nawet słowem. Czekali na rozwój sytuacji. W końcu był regularnym klientem od trzech tygodni!

– No, to się nieźle spociłeś przy tym myśleniu – zakpił Maciek, znacznie weselszy, odkąd zjadł. – Powiedz mi, co ty w ogóle wymyśliłeś? Tak nagle zniknąć!

– W sumie… Nie wiem – powiedział zrezygnowany i usiadł na drewnianym krzesełku, które podsunął mu usłużnie kelner. – Zapomniałem o wypadku. Telefon jest rozładowany. Ale serio myślałem, że powiedziałem, że jadę odpocząć od tego wszystkiego. Co z samolotem? – zapytał praktycznie. – Szef wysłał was, żebyście sprawdzili, co z niego zostało?

– Też… – powiedział z westchnieniem Maciek. – Kazał w ogóle zobaczyć, co tu się dzieje. Pojechaliśmy do tego Greka. Powiedział nam, że się rozbiłeś. Że samolot w zasadzie ma tylko kilka drobnych wgięć. Kilka drobnych! – zawołał głośno. – Wiesz, jacy są ci Grecy! Everything good! Don’t worry! Eat feta!

– Nie przesadzaj! Jak na wypadek, który nam opisywali, samolot faktycznie nieźle z tego wyszedł – uspokajał go Michał. – Tylko ciebie nigdzie nie było. Czemu zniknąłeś, co? Wszyscy tam wariują! Sylwia, gdy się dowiedziała, to dzwoniła do nas kilka razy dziennie!

– Sylwia?

– No, Sylwia! – powtórzył Michał. – Przejęła się. Powiedziała, że nie było między wami za dobrze, gdy jechałeś, no ale…

– Dobra, nie chcę tego słuchać – powiedział nagle bardzo zdenerwowany. Sam nie wiedział, dlaczego. Sylwia się o niego martwiła, więc powinien się cieszyć! To znaczyło, że jest szansa! Może wcale nie zerwali, może tylko się kłócili… Skoro okazało się, że nikogo nie powiadomił o wakacjach, to może też nie rozstał się z nią!… Tylko że jakiś głos w środku mówił: Zostaw to. Nie myśl o tym. Nie potrzebujesz jej. Niech się prowadza z klientami czy kim tam tylko chce…

– Spoko, stary. Przecież nikt cię nie zmusza. W każdym razie, gdy dowiedzieliśmy się, że zniknąłeś, to zadzwoniłem do szefa. Powiedział, że skoro i tak musimy poczekać na samolot, to równie dobrze możemy cię szukać.

– Strasznie się zmartwił – dodał Michał, złośliwie się uśmiechając.

– Zmienił grafik, teraz chłopaki tam za nas prowadzą kursy, a my się grzejemy!

– Nie słuchaj go! Dopóki cię nie znaleźliśmy, był kłębkiem nerwów – nabijał się Michał, który także odetchnął z ulgą na widok przyjaciela.

– Jasne, jasne! – machnął ręką Maciek, by nie ciągnąć tego niewygodnego tematu. – Ale tak między nami, to powiem wam, że ten samolot ma beznadziejny kolor! Taki fioletowy… Jak go tam wpisali w papierach? Magenta?

– Magenta – potwierdził Tomek, ale cały czas myślał o tej dziwnej sytuacji, w jakiej się znalazł. – Cholera… Nie bardzo rozumiem… Straciłem częściowo pamięć po tym wypadku? Ale nic mi nie jest! Nie byłem w szpitalu! Nie brakuje mi nawet jednego dnia w kalendarzu – powiedział, nerwowo uderzając stopą w nogę stołu, co znowu wzbudziło zainteresowanie kelnerów.

– A czy to ważne? Słuchaj, skoro się tak martwisz, to skoczymy do szpitala, przebadają cię na wszelki wypadek, a potem spadamy do domu. To znaczy, gdy tylko naprawią ten fioletowy samolot. Wiesz, że Grek zgodził się pokryć część kosztów, bo szef mu powiedział, że nie zapłaci reszty za taki złom.

– Grek i tak by pomógł – zapewnił Michał. – Miał wyrzuty sumienia, że może ci o czymś nie powiedział i że to wina samolotu.

– Jak ty w ogóle mogłeś się rozbić, co? – Maciek wyprostował się w krześle i uważnie spojrzał na Tomka. Znał go od dziecka, razem robili licencję i wiedział, że przyjaciel świetnie lata. Był w tym najlepszy! Samoloty były jego pasją! Momentalnie wyczuwał każdą maszynę i potrafił bezpiecznie sprowadzić ją na ziemię, nawet wtedy, gdy pojawiła się awaria!

– Nie wiem. Jeśli mam być szczery, to w ogóle nie pamiętam tego wypadku. To znaczy pamiętam, ale jak przez mgłę, jakby mi się to tylko śniło. Ha! Jeszcze godzinę temu byłem pewien, że to był sen! A wy przychodzicie i mówicie, że rozbiłem ten fioletowy samolot!

– To jest magenta! – poprawił usłużnie Maciek.

– Dziwna sprawa… – szepnął Michał. – Ej, drogo tu jest? – spytał nagle, rozglądając się na boki.

– Nie bardzo… A co?

– Znaleźliśmy cię, samolot się skleja, może byśmy tu poczekali? Musi być fajnie, skoro tyle czasu tu siedziałeś i nie chciałeś wracać.

– Tak, całkiem przyjemnie. W tym moim domku są jeszcze trzy inne pokoiki, oddzielne oczywiście. Może są wolne.

– Wakacje w Grecji! – westchnął Maciek. – No, przyznaję, że nie spodziewałem się tak dobrego końca tej całej sprawy! Ale stary – poderwał się nagle – nic ci nie jest, prawda?

– Nie licząc braków w pamięci, to nic.

– Dobra, przebadamy cię, gdy będziemy się zbierać, a teraz się wyluzujemy – powiedział z radością Maciek. – Będzie super! – dodał, zerkając na wpatrzoną w niego blondynkę o dużych… oczach.

 

Grecka wyspa - 00


FRAGMENT 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | OSTATNI