Tagi

, , ,

Opowieść Trzecia
Wyzwanie edukacyjne

[Opowieści Rodzinne]

Wyzwanie edukacyjne - 00

 

FRAGMENT CZWARTY

Jakby znał schemat całej szkoły, profesor zdecydowanym krokiem poprowadził dwójkę swoich pociech do odpowiedniej sali. Spojrzał na ich miny i mruknął zrezygnowany pod nosem. Czego niby się spodziewał? Że będą pałać entuzjazmem? No, w zasadzie miał taką nadzieję, chociaż dobrze ich znał… Nigdy nie przepadali za systematyczną nauką. Nie widzieli w niej sensu, skoro byt zapewniała im pozycja ojca. Już wtedy konieczne było konsekwentne stosowanie systemu kar i nagród. I co im z tego przyszło? Zakwalifikowali się na czwarty poziom! Bał się nawet pomyśleć, jak zareagują na to, z kim będą musieli się uczyć…

– Z czego się śmiejesz? – spytała Dżej i podskoczyła, by ponad jego ramieniem zobaczyć, co takiego ojciec mógł zobaczyć w chropowatej szybie wstawionej w drzwi.

– Nie, nie śmieję się… – powiedział spokojnie, ale z trudem powstrzymywał wpełzający na usta uśmiech.

Zapukał do drzwi i nacisnął klamkę. Tuzin dziewięciolatków wlepił w niego zaokrąglone ciekawością oczy, a ponad połowa nawet otworzyła usta, jakby w drzwiach stał nie człowiek pochodzący z Marsa, ale ten mityczny Marsjanin o zielonej twarzy i antenkach na czubku głowy.

– Dzień dobry… – bąknął profesor speszony zainteresowaniem, jakie wzbudził wśród dzieci.

– Och, to zapewne profesor Chrum! – Nauczycielka poderwała się ze swojego miejsca. Spojrzał w jej kierunku i zmarszczył brwi, mając dziwne poczucie, że już ją gdzieś widział. Może w mieście, gdy przychodził załatwiać niekończące się formalności w urzędzie? – Miło pana poznać, nazywam się Minerwa, a to moi podopieczni. Dzieci, przywitajcie się grzecznie.

– Dzień dobry, panie profesorze – powiedziały wesoło chórem, jakby jakaś niewidzialna ręka dała im sygnał, by zrobiły to równo.

– Dzień dobry – powtórzył jedynie, bo poczuł dźgnięcie pod żebrami. – A tak. Pozwólcie, że także wam kogoś przedstawię. Orf i Dżej, moje własne dzieci…

– Dzień dobry! – zawołały entuzjastycznie dziewięciolatki i zaczęły wychylać się zza swoich stolików, by zobaczyć te profesorskie dzieci.

Dżej przecisnęła się za plecami ojca i z niedowierzaniem spojrzała na dzieci, którym ją przedstawiono. Orf poczekał, aż zakłopotany tymi dziwnymi chóralnymi zwyczajami profesor zrobi mu miejsce w drzwiach, i dopiero po chwili zobaczył, co też tak przeraziło młodszą siostrę. Dzieci! Cały tłum dzieci! Czy to właśnie oznaczał „4 poziom nauczania”?

– Czy dobrze rozumiem, że to w ich sprawie pan przychodzi? – spytała nauczycielka, zerkając na Dżej i Orfa.

– Tak! – powiedział hardo, ignorując przerażenie na twarzy córki.

– Tak… – powtórzyła za nim Minerwa. – Moi drodzy, pokażcie naszym… gościom, co ostatnio robiliście. Pana profesora poproszę do gabinetu. – Wskazała pomieszczenie znajdujące się za jej fotelem i bezceremonialnie popchnęła go, by czym prędzej wszedł do środka.

– Ja w zasadzie miałem jedynie spytać, kiedy moje dzieci będą mogły zacząć naukę… – zaczął profesor, ale przerwał, widząc, że nauczycielka wygląda przez uchylone drzwi i obserwuje sytuację rozwijającą się w sali, gdzie tuzin dzieci otoczył dwójkę bezbronnych nastolatków. – Czy wszystko w porządku?

– Pokazują im swoje rysunki. To miłe. W tym wieku inność fascynuje, a nie odstrasza. Co innego pańskie dzieci. Są spięte i przerażone. Nie wiedzą, co ze sobą zrobić.

– Wie pani, dopiero od niedawna mieszkamy na Ziemi.

Nauczycielka wyprostowała się i bardzo cicho zamknęła drzwi do swojego gabinetu. Spojrzała na profesora znad szkieł okularów, jakby próbowała zobaczyć coś więcej, niż stojącego przed nią człowieka. Nie była już młoda, chociaż drobna budowa w pierwszej chwili mogła sugerować, że ma niewiele ponad trzydzieści lat. W rzeczywistości podchodziła już pod pięćdziesiątkę, co mogły zdradzać białe pasma w burzy jasnozłotych loków, luźno związanych w kucyk, oraz liczne zmarszczki wokół ust. Jednak ciemne oczy były inteligentne i pełne żywego zainteresowania otaczającym światem. Chociaż było to absurdalne, Max miał wrażenie, że Minerwa faktycznie widzi coś więcej, niż tylko fizyczną warstwę makroświata…

Już zaczynał czuć się nieswojo pod świdrującym spojrzeniem czarnych oczu, gdy kobieta westchnęła i usiadła na jednym z krzeseł, wskazując mu drugie.

– Z testów, które wypełniły pańskie dzieci, wynika, że mają 15 i 17 lat.

– Zgadza się…

– Moi podopieczni to dziewięciolatki, profesorze. Powiedzmy sobie szczerze: konieczność uczenia się z nimi będzie nie do zaakceptowania przez Orfa i Dżej. I tak są w trudnym wieku, w którym potrzebują przede wszystkim akceptacji grupy… Na pewno na waszej rodzinnej planecie każde z nich miało grono rówieśników, z którymi spędzali czas.

– Dżej owszem. Orf jest raczej samotnikiem.

– Rozumiem… Profesorze, przed pańskim przyjściem pozwoliłam sobie sprawdzić standardy nauczania obowiązujące na tej drugiej planecie, proszę się też nie gniewać, ale sprawdziłam także indywidualny tryb edukacyjny pańskich dzieci…

– Ależ oczywiście! – przerwał jej z okrzykiem zadowolenia. – Wiedziałem, że panią skądś kojarzę! Spędziła pani dekadę wykładając na mojej uczelni. Moja żona bardzo chwaliła pani wykłady.

– Bardzo mi miło – powiedziała zdezorientowana tą nagłą zmianą tematu. – Wracając do tego, czego dowiedziałam się z akt pana dzieci…

– Nie wiedziałem, że Ziemianom przyznawany jest dostęp do takich informacji – powiedział z uprzejmym zainteresowaniem.

– Nie jest. Zrobiłam to… dzięki uprzejmości moich znajomych – wyjaśniła, odwracając wzrok. – Zapewniam jednak, że chodzi mi jedynie o dobro moich uczniów.

– Nie są to tajne dane – powiedział jedynie profesor, wzruszając ramionami i wygodniej sadowiąc się na krześle. Wcześniejsze napięcie jakoś z niego zeszło. Jakże wybitnym fachowcem w dziedzinie nauczania musiała być Minerwa, skoro zaproszono ją na całą dekadę?

– W każdym razie – podjęła przerwany wątek, poprawiając okulary na nosie – pańskie dzieci może i zakwalifikowały się na 4 poziom, ale posiadają dużo rozleglejszą wiedzę.

– Testy są niemiarodajne?

– Nie, profesorze Chrum. Testy są jak najbardziej miarodajne, pod warunkiem, że osoby je wypełniające wychowywały się w okolicznościach, które są kluczem do tworzenia pytań oceniających ich wiedzę. Liczy się kontekst, profesorze. Innymi słowy, pańskie dzieci wiedzą wszystko, czego może nauczyć je nasza szkoła, ale nie potrafią tego przełożyć na język, jakim tutaj operujemy.

 

Wyzwanie edukacyjne - 00

 

FRAGMENT PIERWSZY | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | OSTATNI

OPOWIEŚĆ PIERWSZA: DECYZJA PROFESORA

OPOWIEŚĆ DRUGA: CI DZIWNI ZIEMIANIE