Tagi

, , , , ,

Czar

[Świat Wiedźmy]

Czar - 00

 

FRAGMENT DZIESIĄTY

Patrzyli na niego w milczeniu, zastanawiając się, czy zrozumieją się nawzajem. Powinni. Jako magiczne istoty rozumieli wszystkie stworzenia Świata. A jednak w tym przypadku nie mieli pewności. Nic nie wydawało się pewne w obliczu Króla Karpia.

Jakby czytając w ich myślach, Karp uśmiechnął się i, łaskawie skinąwszy płetwą, odezwał się spiżowym głosem, który wcale nie brzmiał, jakby wydobywał się spod wody.

– Witajcie. Mamy nadzieję, że pobyt w naszym zamku upłynie wam przyjemnie.

Skłonili się, nie wiedząc zupełnie, jak należy zachowywać się w obecności tak dostojnej ryby. Czy należy unikać zwrotów skorelowanych z wodą, czy wręcz przeciwnie, jest to wskazane? Czy mówić dużo, czy lepiej niewiele? A może Król Karp potrafi czytać w myślach i nie należy w ogóle się odzywać. A może…

– Och, dałbyś już spokój – powiedziała w końcu goblinka i podrapała się po nosie. – Widzisz, że nie wiedzą, gdzie się podziać, gdy tak na nich patrzysz.

Król Karp spojrzał na nią groźnie i byli przekonani, że zaraz jednym machnięciem ogona zbije kryształową taflę i pożre niepozornego goblina jednym kłapnięciem za takie niestosowne słowa wypowiedziane w towarzystwie obcych przybyszów. Jakież było ich zdziwienie, gdy złociste łuski powoli zaczęły nabierać coraz głębszego odcienia czerwieni, płynnie przechodząc w szkarłat pod wpływem karcącego spojrzenia goblinki.

– Wybacz, kochana, wiesz, jak nie lubię oficjalnych wizyt – westchnął.

Benikaon i Sinaug wymienili zdziwione spojrzenia. „Kochana”? Co to miało znaczyć? Zerknęli na mały diadem zawadiacko spoczywający na bakier na mizernie owłosionej głowie. Niestety ich walka z wnioskami, które same się nasuwały, była z góry skazana na niepowodzenie, gdyż Król Karp postanowił oficjalnie przedstawić swoją towarzyszkę.

– Oto nasza małżonka Void, królowa Kraju Karpi. Czy teraz lepiej? – warknął do niej, ponownie spłonąwszy rumieńcem, co wcale nie odebrało mu powagi. Wydawał się nawet groźniejszy w tym niepożądanym stanie zażenowania.

– Cudownie! – wyszczerzyła złośliwie zęby. – Bardzo was przepraszam, rzeczywiście rzadko mamy okazję tu kogoś gościć. Zwykle przybywają do nas tylko ministrowie i tacy tam… – Machnęła ręką, w ogóle nie przejmując się ich minami. Goblinka. Królową… Żoną olbrzymiego karpia… Woleli nie myśleć o tym więcej. Kiwali tylko głowami, całą swoją uwagę skupiając na wątłym temacie, który rozpoczęła swoją uwagą.

– Czy… Czy możemy wiedzieć, czemu zawdzięczamy ten zaszczyt, by być gośćmi… królewskiej pary? – spytała niemal bez tchu Benikaon. Sytuacja osiągnęła dla niej wyżyny absurdu, co w połączeniu z uważnym i trochę dzikim spojrzeniem Króla Karpia zbijało ją z tropu. Miała ochotę przemienić się w Smoka i odlecieć czym prędzej. Nie ze strachu, bynajmniej, ale z niepewności. Nigdy nie lubiła sytuacji, których nie rozumiała…

Sinaug znacznie lepiej odnajdywał się w tej dziwnej rzeczywistości, dzięki wieloletniej dyscyplinie, jakiej wymagano w jego oddziale i jaką on sam potem narzucał tak podwładnym, jak i sobie samemu. Ale musiał przyznać w duchu, że wyszedłby przy pierwszej nadarzającej się okazji. Czuł się nieswojo w obliczu takiej mieszanki majestatu, grozy i dziwactwa…

– Ależ… – zaczął Król Karp, ale królowa Void machnęła na niego ręką i sama podjęła się wytłumaczenia sytuacji.

– Chodzi nam o twój dar, Benikaon – zaczęła miękkim i delikatnym głosem, jakby tłumaczyła coś wystraszonemu dziecku.

Jej twarz złagodniała, a ogromne, brązowe oczy tak przykuły uwagę dwójki elfów, że nie widzieli już w królowej goblinki, ale po prostu uprzejmą kobietę o miłej magicznej aurze. A przecież wiedzieli, że nie rzuciła na nich zaklęcia – kto jak kto, elfy potrafiły bezbłędnie wyczuwać takie rzeczy.

– Możesz odmówić – kontynuowała królowa – ale powodem, dla którego was zaprosiliśmy, jest to, że chciałabym, abyś mi go oddała. Jak widzisz bardzo się od siebie różnimy – spojrzała smutnym wzrokiem ku małżonkowi, który w spokoju słuchał jej słów. – On jest wielką rybą, a ja maleńkim goblinem. Nie możemy nawet przebywać po tej samej stronie tej kryształowej tafli. Długo szukaliśmy odpowiedniego talentu i sposobu, bym mogła go przejąć. Twoja magia pozwala na obie te rzeczy.

Benikaon patrzyła to na maleńką królową, to na Króla Karpia. Na dalszy plan odeszły pytania o to, skąd para królewska wie o jej magii, skąd znają jej imię. Każdy władca i każdy mag – a oni niewątpliwie posiadali potężną magię – miał swoje tajemnice i sposoby na zdobywanie informacji. Tym, co zastanowiło dziewczynę był raczej fakt, że królowa nie mogła mieć pewności, że przybierze formę jednego ze Smoków żyjących pod wodą…

– Klątwa – powiedziała tylko, zdając sobie sprawę z tego, że jeśli oni wiedzą tak wiele o jej magii, to prawdopodobnie wiedzą też z czym się wiąże.

– Wiemy o niej – powiedział równie spokojnym i kojącym głosem co jego żona Król Karp. – A raczej czujemy doskonale, jak zachowuje się moc metamorfozy, odkąd należy do ciebie, tak jak wiedzieliśmy, jak działa w rękach mieszkańca Doliny Pięciu Wzniesień. Wiemy bardzo wiele o magii metamorfozy, która pozwala ci stać się innym stworzeniem, a nie tylko wyglądać jak ono. I wiemy, że tak potężna magia ma swoją cenę.

– Ja też jestem gotowa zapłacić odpowiednią cenę za tę moc. Przemyśl naszą propozycję, Benikaon – powiedziała królowa Void i, wspinając się na palce, sięgnęła po jej dłoń. – Nie odmówimy wam schronienia, jeśli się nie zgodzisz – dodała z uśmiechem. – Możecie tu zamieszkać, możecie też pozostawać tylko na czas twoich przemian. Jesteś tu tak samo mile widziana, jak każdy Smok, bez względu na swoją odpowiedź. Ale czy nie chciałabyś pozbyć się mocy, nad którą nigdy do końca nie zapanujesz?

Benikaon spojrzała na maleńką, chropowatą dłoń goblinki, królowej Void, żony potężnego Króla Karpia. Czy mogła ją obarczać takim brzemieniem? A co z Ignis? Czy to nie ona powinna podjąć decyzję? Nie… W końcu uciekając z miasta w dolinie Benikaon na zawsze pozbawiła swoją przyjaciółkę możliwości decydowania w tej sprawie. A u kogo moc przemiany w Smoka będzie bezpieczniejsza niż w rękach władczyni Królestwa Karpi?

Podniosła wzrok na Króla Karpia, który w skupieniu się jej przyglądał. W jego obliczu nie było takiej nadziei, jak w oczach królowej. On patrzył z powagą, za którą niewidzialne dla żadnego oka kryły się wszystkie jego myśli i emocje. Patrząc na niego Benikaon miała jakąś dziwną pewność, że jej odmowa go nie zmartwi tak bardzo, jak wielu innych władców w podobnej sytuacji. W jego poważnej, rybiej twarzy był spokój, który przekonywał, że znajdzie on inne rozwiązanie swego problemu. Tylko ile mieli czasu na te poszukiwania? A ile już go stracili?

– Zgoda – powiedziała instynktownie, jak zawsze za podszeptem magii.

Sinaug spojrzał na nią w zamyśleniu. Jeśli Benikaon odda swoją moc przemiany, nie będzie musiała się tu ukrywać. Będą mogli wrócić… Tylko dokąd? Ona opuściła przyjaciółkę, w pewnym sensie kradnąc jej magiczny talent, on zdezerterował z wojska. Żadne z nich nie miało dokąd wracać. Nawet nie zauważył, kiedy dziewczyna wzięła go za rękę. Uśmiechnęła się, gdy ich oczy się spotkały. Co takiego zobaczyła w jego twarzy? Odpowiedź na jakie pytanie dostrzegła w jego oczach?

– Chciałabym tylko móc tu zostać i opiekować się waszą wysokością – zwróciła się do królowej Void. – Od dawna byłam opiekunem posiadacza tej mocy, znam tego Smoka, który się w niej kryje, i potrafię do niego przemówić. Chciałabym być blisko…

Król Karp poderwał się ze swojego kamiennego tronu i zwinnie dał nura w niedostrzegalną głębię swego królewskiego akwarium, a po chwili znalazł się tuż przy kryształowej tafli. Jego ostre zęby zalśniły, gdy przyglądając się Benikaon z nawet większą niż wcześniej uwagą, powiedział:

– Wiedziałem, że elfy są zżyte ze swoją magią, która ich prowadzi, kształtuje i wychowuje słowami ich przodków. Ale nigdy nie widziałem elfa, który związałby się z obcą magią, w dodatku tak mroczną, jak ta pochodząca z Doliny Pięciu Wzniesień. – Zanurkował jeszcze odrobinę i jego oczy znalazły się na wysokości głowy Benikaon. Dziewczyna wstrzymała oddech, nie wiedząc, co kryje się za słowami i tym świdrującym spojrzeniem smoczych oczu Króla Karpia. – Możecie zamieszkać w pałacu, jeśli takie jest wasze życzenie, możecie też wybrać sobie dom w pobliżu. Możecie też już na zawsze pozostać w Królestwie Karpi – powiedział tajemniczo, mrużąc ogromne oczy.

– Na zawsze? – zdziwił się Sinaug.

– Na zawsze – przytaknęła królowa Void. – Pewnie jesteście zmęczeni. Zaprowadzę was do pokoi, które dla was przygotowano.

 

Czar - 00

 

FRAGMENT PIERWSZY | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | OSTATNI | BONUS